Marek Krajewski
fot. Paweł Pietranik/Newspix.pl/Radek Pietruszka/PAP/INTERIA.PL

W miniony weekend na stronach serwisu Interia.pl ukazał się wywiad z Markiem Krajewskim, prezesem Polskiego Związku Badmintona. W rozmowie z Tomaszem Kalembą szef federacji zapowiedział, że ta wytoczy proces ministrowi.

Tomasz Kalemba, Interia Sport:
Jest piątek wieczorem. 19 kwietnia. Na stronach Ministerstwa Sportu i Turystyki pojawia się informacja o tym, że Polski Związek Badmintona ma zwrócić około 1,4 miliona złotych przyznanych wcześniej środków. Ministerstwo dopatrzyło się nieprawidłowości w ich wydatkowaniu. Wpis na temat resort zamieścił też na platformie X (dawny Twitter), a za moment zareagował na to Sławomir Nitras. Był pan zaskoczony?

Marek Krajewski, prezes Polskiego Związku Badmintona:
– Oczywiście! Nagle zacząłem dostawać telefony, że pojawiła się informacja o tym, że jako związek mamy zwrócić ministerstwu jakieś pieniądze za pikniki. Przeczytałem wiec komunikat na stronie ministerstwa sportu i potem wpis ministra na platformie X. Byłem w szoku, bo kompletnie nie wiedziałem, o co chodzi.

To efekt kontroli?

– Pewnie tak, bo ta trwała u nas od dwóch miesięcy. Musieliśmy ciągle dosyłać różnego rodzaju dokumentacje i materiały. Ale nie dostaliśmy jednak żadnych informacji, że coś jest nie w porządku albo że coś źle zrobiliśmy. Żadnej informacji. Nie dostaliśmy też żadnego pisma i nagle pojawiła się w mediach ta szokująca wiadomość. Więc jak to świadczy o panu Nitrasie, że on najpierw idzie z czymś takim do dziennikarzy? Związek z mediów dowiaduje się, że ministerstwo sportu zamierza mu zabrać środki? My nie dostaliśmy z ministerstwa żadnego uzasadnienia tej decyzji. Ba! Nie tylko wcześniej, ale i później. Nie byliśmy nawet w stanie się bronić, bo sami nie wiedzieliśmy, o co chodzi.

Kiedy otrzymaliście pierwsze pismo?

– To było około dziesięciu dni po ukazaniu się informacji ministerstwa. Według prawników, którzy zajmują się tą sprawą, to nawet nie jest pismo, tylko wyciąg z Amoditu o nieprzyjęciu rozliczenia. Amodit to jest system operacyjny ministerstwa sportu, w którym składa się wnioski i dokonuje rozliczeń. Nawet nie jest to podpisane przez ministra, tylko jest faksymile podpisu. Jedno takie – nazwijmy to „pismo” – dostaliśmy do związku, a drugie do Fundacji Narodowy Badminton.

Jaki był podany powód decyzji o zwrocie pieniędzy?

– Poinformowano, że środki zostały wydane niezgodnie z przeznaczeniem. W każdym roku jesteśmy kontrolowani. To jest normalna praktyka. Zazwyczaj jednak wiedziałem, jeśli były jakieś obiekcje. Teraz nic a nic. Nagle bum! Okazało się, że jesteśmy czemuś winni, ale nikt z nas dokładnie nie wie czemu. Pan minister sportu stwierdził, że finansowaliśmy polityczne pikniki ze środków, jakie otrzymaliśmy z ministerstwa.

A finansowaliście?

– To bzdura! Kompletna nieprawda. Tymi słowami pan Nitras dyskredytuje rodziny z dziećmi, które brały udział w naszych piknikach z badmintonem. Nastąpił podział na słuszne i niesłuszne pikniki. Przecież to śmieszne. Mało tego, teraz to pan Nitras wskazuje, które z nich były słuszne, a które niesłuszne. A my na to patrzymy inaczej i działamy inaczej. Dziesięciu koordynatorów PZBad w całej Polsce, razem z koordynatorami z centrali, wybierało imprezy plenerowe, na których może być wiele osób, bo chcemy popularyzować badmintona. To była dla nas znakomita forma promocji za pięć tysięcy złotych. Tyle kosztowała nas organizacja takiego stanowiska na pikniku. Z tych środków były opłacone cztery osoby, koszty transportu, kupno sprzętu, czyli: lotki, rakiety, siatka, banery itp. Z czego zatem mielibyśmy jeszcze finansować pikniki „800 plus”, co nam się zarzuca. Z tych pięciu tysięcy? Przecież to absurd!

więcej przeczytasz w Sport.Interia.pl

Google search engine

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj