Prezes Polskiego Związku Badmintona udzielił wywiadu portalowi Interia. Jak czytamy na stronach Interii, ma powody do radości. Od wielu lat ta dyscyplina jest budowana niemal od początku i już przychodzą pierwsze duże sukcesy. Na razie w gronie juniorów. Mistrzem Europy w tej kategorii wiekowej – po raz pierwszy w historii – został Polak.
PRZECZYTAJ: Brązowy medal Polaków!
– Ten sukces jest efektem pracy, jaką wykonaliśmy w kilku ostatnich latach. Postawiliśmy na odmłodzenie kadry i szkolenie. Do sztabu trenerskiego ściągnąłem prawie wszystkich wybitnych zawodników sprzed lat. Robimy swoje i są tego efekty. Odnieśliśmy historyczny sukces, choć zdajemy sobie sprawę z tego, że na razie w gronie juniorów, ale to pokazuje, że potrafimy – powiedział Marek Krajewski, prezes Polskiego Związku Badmintona, w rozmowie z Interia Sport.
– Składamy do ministerstwa wnioski o dofinansowanie mistrzowskich imprez. Nie dostajemy jednak wsparcia. Tak było trzy miesiące temu, kiedy odbywały się mistrzostwa świata juniorów. Wtedy dokładali się rodzice. Na wyjazd składali się też zawodnicy i związek. Na mistrzostwa Europy, w których triumfował Mateusz Golas, też nic nie dostaliśmy. Sytuacja się zatem powtórzyła i zawodnicy dołożyli do wyjazdu ze środków prywatnych. Robimy jednak swoje. Z Ibizy wrócimy ze złotym medalem – mówi prezes.
ZOBACZ: Liczymy na opamiętanie ministra
– Jednocześnie w realu pokazujemy, jak wygląda wspieranie zawodników. Mówimy tu teraz tylko o faktach. Czegoś takiego nie powinno być w sporcie. Minister Nitras ma coś do mnie, ale odgryza się na młodych zawodnikach. To jest najgorsze. My pokazujemy, że szkolenie u nas idzie we właściwym kierunku. Osiągamy sukcesy. Jakie to ma znaczenie, czy ministrowi podoba się to, kto jest w zarządzie. Jesteśmy przecież po permanentnych kontrolach, a kolejna zacznie się w kolejnym tygodniu. To jawne nękanie. Jeśli minister chce, by zmienił się zarząd, to niech to powie. Nie jestem prezesem, który żyje z badmintona. Poświęcam temu swój prywatny czas, a trafił się taki szkodnik sportu i mści się na zawodnikach. Ja sobie poradzę w życiu, ale w tym wypadku mówimy o zachwianiu kariery zawodników. To jest sport i nie może być tak, ze raz dostaniemy środki, a raz nie. Musi być zachowana ciągłość – dodał.