Marek Krajewski udzielił wywiadu Wirtualnej Polsce, w którym ujawnił, że w zamian za wycofanie pozwów przeciwko ministrowi obiecano mu przywrócenie finansowania badmintonowej centrali.
„Będziemy składać zawiadomienia do prokuratury. Mamy dowody na łamanie prawa i przekraczanie uprawnień przez ministra. Jestem przekonany, że odpowie karnie za swoje działania.” – mówi Wirtualnej Polsce Marek Krajewski.
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Rozmawiamy w dość nietypowym miejscu, czyli na korytarzu siedziby PKOl, który czasowo został przystosowany na biuro Polskiego Związku Badmintona. Nie ma tu nawet pokojów, a rolę ścian pełnią szafy. Dość dziwna sceneria.
Marek Krajewski, prezes Polskiego Związku Badmintona: Tak w praktyce wygląda opiłowywanie z finansowania naszego związku przez ministra sportu Sławomira Nitrasa. Wypowiedzieliśmy najem poprzedniej siedziby związku, musieliśmy zwolnić sekretarza generalnego i kierownika szkolenia. Pierwsze pieniądze na ten sezon otrzymaliśmy dopiero w zeszłym tygodniu. Przez sześć miesięcy trenerzy pracowali za darmo. Najbardziej po kieszeni dostają zawodnicy.
(…)
Minister zarzuca wam zaangażowanie polityczne w poprzednich latach i przeznaczanie dotacji na pikniki, na których promowali się politycy PiS, w tym ówczesny minister sportu Kamil Bortniczuk.
W zeszłym roku mieliśmy w sumie 385 kontroli! Pracownicy NIK, KAS czy ministerstwa praktycznie cały czas przebywali w naszej siedzibie i coś sprawdzali. Protokół pokontrolny z NIK wskazuje, że zamiast 1,5 miliona złotych mamy zwrócić 5,6 tysiąca złotych. Na protokół z Krajowej Administracji Skarbowej czekamy, a kontrola ministerstwa wciąż trwa. Jestem przekonany, że wszystkie wyniki będą dla nas korzystne. A działania Nitrasa to permanentne nękanie i przekraczanie uprawnień.
„Pozbawiono nas pieniędzy zupełnie bezprawnie i z przekroczeniem uprawnień. Wrzucono nas do koszyka związków zadłużonych, choć żadnych długów nie mamy.”
Oddaliście już 1,5 mln złotych, których żądał od was minister?
Gdy w marcu zeszłego roku dowiedzieliśmy się z mediów, że mamy oddać 1,5 mln złotych, zapytaliśmy, za co. Ministerstwo odparło, że sprawa jest skomplikowana i odpowiedzą nam za dwa miesiące. W zeszłym tygodniu dostaliśmy piąte pismo w tej sprawie i ponownie wyznaczono nam kolejną datę na ostateczną odpowiedź. Tym razem do końca sierpnia bieżącego roku. Przez cały czas jesteśmy odcięci od możliwości składania jakichkolwiek wniosków na programy związane ze sportem powszechnym. Moim zdaniem to celowe wydłużanie sprawy.
Była próba rozwiązania tego sporu?
W grudniu zeszłego roku dostałem informację, że związek będzie miał przywrócone finansowanie i wrócą dotychczasowi sponsorzy. Pojawiły się jednak warunki.
Jakie?
Musiałbym wycofać z sądu pozwy przeciwko Sławomirowi Nitrasowi i zacząć oficjalnie potępiać skonfliktowanego z nim prezesa PKOl Radosława Piesiewicza. Nawet tego nie rozważałem. Po dwóch, trzech miesiącach dotarła do mnie informacja, że dopóki będę prezesem, związek nie otrzyma finansowania. To nie jest odosobnione działanie, bo znam przypadki prezesów innych związków, którzy mieli jasno postawiona sprawę: albo podpiszą się pod listem za odwołaniem Piesiewicza, albo nie będzie dobrze.
„Nigdy nie rozważałem poddania się, choć zgodziłbym się odejść, gdyby taką wolę wyrazili zawodnicy i trenerzy. To oni cierpią na tej sytuacji najbardziej. Wciąż jednak opowiadają się za mną i mnie wspierają.”
Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
PRZECZYTAJ CAŁY WYWIAD NA STRONACH SPORTOWYCH FAKTÓW WIRTUALNEJ POLSKI